czwartek, 15 marca 2012

Koleżanki singielki



Pobudka codziennie o 7 rano, nawet w weekend. Pranie, sprzątanie, prasowanie na okrągło. Dowieźć dzieci do dentysty, pojechać przez całe miasto po nowe buciki, umówić szczepionkę, ortopedę, zrobić zakupy, pobawić się i na koniec dnia uśmiechnąć do męża. Tak wygląda wspaniałe życie w rodzinnym kręgu. Jak tylko uda mi się wyskoczyć wieczorem na tańce z koleżankami, z częstotliwością mniej więcej raz na miesiąc, to zazdrość ściska moje cztery litery. Oto ONE. Wolne, niezależne, zapraszające fajnych kolesi do swoich M4. Koleżanki – singielki. Żyją pełnią życia, wyjeżdżają na wakacje do Tajlandii, kupują nowe ciuchy, imprezują. Nasze spotkania spędzają mi sen z powiek. Nie tylko dlatego, że zawsze imprezujemy do białego rana. Zazdroszczę im. Zaraz po takim upojnym wieczorze wracam do swoich kochanych pociech i ledwo jestem w stanie przeżyć następny dzień a tu przychodzi sms od jednej z NICH, o godzinie 14.00. Właśnie wstałam, kochana, świetnie się bawiłam. Śniadanko z Xem… a ja już od 7 godzin na nogach. Wyć mi się chce. Auuuuu.


Niedziela. Jak zwykle rozmyślam, że mimo tej całej harówy z dzieciakami, kłótniach z mężem o to kto w zeszłym tygodniu pospał dłużej
 jest mi dobrze. Udało mi się stworzyć podstawową komórkę społeczną. Nie mam ciśnienia, że tu 30-tka na karku a ja nadal sama. Nikt mi głowy nie suszy, że to już czas  na dzieci i na męża. Ten punkt programu mam już odhaczony. Intensywnie wykonując organiczną pracę u podstaw, nawet powoli zaczynam czerpać zadowolenie z bycia matką. Konfrontuję się z trudnymi uczuciami, ze swoimi demonami, ze swoimi słabościami, ale daję i biorę miłość i uczę się od swoich dzieci baaardzo dużo o sobie i życiu. Dzieci uczą mnie też bycia Tu i Teraz i jak być bardziej ZEN.


                A ONE może skrzętnie ukrywają swój stres związany z byciem singielką? Zakładają coraz  bardziej obcisłe spodnie, obcasy coraz wyższe, makijaż robią coraz mocniejszy. Kobiety, które wciąż nie mogą/nie chcą znaleźć drugiej połówki, nie decydują się na dziecko. Rozmawiam bliżej, zaglądam głębiej. Ona mówi –  żal mi mojego dotychczasowego życia, beztroski, nie wiem czy będę dobrą mamą, nie chcę być odpowiedzialna za kogoś innego niż ja, boję się, że sobie nie poradzę, że poniosę porażkę. Jak pogodzę pracę zawodową z wychowaniem dziecka, czy dam radę finansowo, kto mi pomoże. Wczuwam się, staram zrozumieć. Fajnie, że dziewczyny chcą ugryźć temat z rozsądnej strony. Chcą zaplanować, czuć się pewnie, wiedzieć na czym stoją. Decyzja ta, jest trudna i wymaga zastanowienia, gotowości. Niczego nie doradzam, ani nie odradzam. Staram się czuć i pracować nad tym co się pojawia, mając na uwadze własne doświadczenia.



Bycie matką to cholernie trudne zadanie, a do tego odpowiedzialne. Nie da się połączyć bycia singielką z byciem matką. Na jakiś czas dziecko pochłania całą energię i każdy milimetr życia. Ale stawanie się matką to też proces, do którego każda kobieta dostraja się indywidualnie. Nie każda też zostaje matką, niezależnie czy ma dziecko czy nie. To dialog każdej kobiety z matką naturą w nieustannej konfrontacji z codziennością.


Bycie matką przewartościowuje cały świat. A bycie singielką? Kusi mnie jeszcze, choć momenty te są krótsze i trudno mi sobie wyobrazić życie bez ukochanych pociech. Kiedy zostaje się matką, jest się wykluczonym z dotychczasowych grup, a koleżanki singielki już nie chcą się tak chętnie z tobą umawiać, nie chcą słuchać o kupkach, pieluszkach i spacerkach. Te dwa światy to różne światy i tak po prostu jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz