piątek, 28 września 2012

Matczyne poczucie winy jak PMS


 
Jestem matką. Wystarczająco dobrą matką, czyli na miarę swoich możliwości i ograniczeń. Mam wrażenie, że o macierzyństwie wiem wszystko. Jednak poczucie winy dopada mnie średnio 5 razy na dzień. Bycie matką to ciągłe wybory, ciągłe podejmowanie decyzji.   Czy kupiłam dobre pieluchy, czy nie spędzam z dzieckiem za mało czasu, czy to że wyszłam i zostawiłam małego z babcią to znak, że jednak jestem złą matką? Upory wyrzutów sumienia ścigają mnie po całych dniach. Nie pozwalam im przejąć nade mną kontroli. Oddycham, tłumaczę sobie że nie małemu nie dzieje się żadna krzywda, że kocham go ponad życie.  Staram traktować poczucie winy  jako strażnika moich poczynań. Przecież chcę być dobrą mamąJ

Wyrzuty sumienia dotyczą codziennych kwestii i zmagam się  z nimi odkąd zostałam matką. 

Przestałam karmić piersią, może za wcześnie? Daję małemu butelkę na noc, a czasem też w nocy. Czy przez to będzie miał próchnicę  - gryzę się rano. Kolejnej nocy nie zapomnę na pewno wytrzeć mu ząbków pieluszką. Poza tym, przecież muszę wracać do pracy, a wtedy i tak nie będę mogła karmić piersią. Może jednak będę odciągać pokarm? Nie, no zaraz będę przecież 8 godzin w pracy więc jak to zrobię?  Ale przecież karmienie jest takie miłe. Płakać mi się chce. Czy ktoś w ogóle mnie słyszy? Mąż jak zwykle wywraca oczy do góry kiedy próbuję z nim porozmawiać. Nikt mnie chyba nie rozumie, a dla mnie to naprawdę trudne. Pożegnanie z karmieniem piersią wymaga morza łez.  Chyba lepiej sobie popłaczę.

Jeju, znowu pozwoliłam starszej córce oglądać za dużo telewizji. Co ze mnie za matka! Ale naprawdę czasem nie mam siły. Włączenie bajek i krótka drzemka to jedyne wyjście z sytuacji. I znowu to okropne poczucie winy. Dziecko na pewno uzależni się od telewizji, będzie miało popsuty wzrok i koszmary w nocy. Wiem, włączę jej bajkę po angielsku, w ten sposób przynajmniej oglądanie będzie pożyteczne, potem przełączę na program edukacyjny. Zdecydowanie moja drzemka mi się należy!

O ranę, ile pieluch w koszu! Zaśmiecam środowisko tymi jednorazówkami, może lepiej sięgnę po tetrowe? W ten sposób będę bardziej Eko. Nie, używanie tetrowych pieluch mnie przeraża. Do tych wszystkich obowiązków, które mam pranie pieluch wieczorem mnie wykończy. Przecież pralka tez zużywa prąd, do tego dochodzą detergenty. Lepiej oszczędzę czas, trudno, nie wyobrażam sobie ciągłego prania i spotykania się z zawartością pieluch w takim wymiarze. Tak, ale przecież tetra nie odparza pupy. Jest zdrowsza. Nie, no oszaleję! Trudno, zostaje przy jednorazówkach. W końcu cały świat ich używa.

Otwieram lodówkę. Co ja dzisiaj zrobię na kolację? Kurczak był już trzy razy w tym tygodniu, jajka też. Serki są takie niezdrowe. Kątek oka dostrzegam parówki! Czas przygotowania – 5 minut i moje dzieci je uwielbiają, ale przecież to sterta śmiecia. Ale jaka smaczna.. sama tez lubię parówki z ketchupem. Łamię się. No dobra, ten jeden raz mogą zjeść coś mniej zdrowego.  Przecież nie zaprowadzam ich do śmieciowych restauracji. Są częścią tego świata, w którym pełno niezdrowych rzeczy. Zjedzenie raz parówek na pewno im nie zaszkodzi.

Za tydzień wracam do pracy. Chyba tego nie przeżyję. Mam już opiekunkę. Ale co ze mnie za matka, że  zostawiam dziecko z opiekunką. Na pewno będzie płakać. Ale nie mogę inaczej. Nie damy sobie rady finansowo. To i tak lepsze niż żłobek. A może żłobek jest jednak lepszym wyjściem? Moja teściowa wzbudza we mi okropne poczucie winy. Co to za kobieta i kto jej dał prawo , żeby tak mnie krytykować. Przecież  muszę wracać do pracy. Lepiej sama by pomogła, zamiast tylko wygłaszać swoje litanie na mój temat. Okropność! Ale to jeszcze tydzień.

Nieee no, znowu nakrzyczałam na małą. Ale musiałam. Tak ją prosiłam żeby nie budziła małego, a ona znowu to zrobiła. Nakrzyczałam, a teraz ona płacze. Okropna ze mnie matka, ale to było silniejsze ode mnie! Oddycham, liczę do dziesięciu i obiecuję sobie, że to już nigdy się nie powtórzy. Chyba za mało śpię. Ale to przez to, że cały dom i dwójka dzieci jest na mojej głowie! Mój sprytny mąż siedzi sobie w pracy  do wieczora i ma wszystko w nosie. Zawsze wykręca się pracą i powtarza swoją ulubiona mantrę, że on pracuję, a ja przecież siedzę w domu. Co on sobie w ogóle wyobraża, że ja leżę po całych dniach na kanapie!  Na pewno teraz popija sobie kawkę i śmieje się z kolegami.  To wszystko przez niego! Nie daję sobie rady sama.

Jeszcze do tego wymuszanie ciągłego kupowania zabawek, lizaków i soczków. Skąd ja mam brać na to wszystko kasę? Życie jest tak drogie, a tu jeszcze te ciągłe żądania. Stanowczo odmawiam, a mała obraża się na mnie. I znowu poczucie winy. Czy ono kiedykolwiek zniknie? Czasem mam wrażenie, że jest jak PMS, pojawia się z taką regularnością, nie da się z nim wiele zrobić i doprowadza mnie do szału.

Jeśli czasem doświadczasz podobnych odczuć, nie martw się, nie jesteś sama.

piątek, 7 września 2012

W stronę MY

Zauważam, iż bycie mamą pcha nieuchronnie w stronę przekraczania własnego ego. Może niekoniecznie chciany kierunek wydaje się tym właściwym. Ciągłe dokonywanie wyborów ja albo one naprawdę jest męczące. Zmaganie się z tymi decyzjami konkretnie nokautuje. Cudownie jest móc wybieraćopcję  'i' 'i' zamiast 'albo' 'albo'. Bez sensu jest poświęcać całe swoje życie tylko dla dzieci. W końcu odwrócą się na piętach, które zdążą urosnąć już do rozmiaru 40 i powiedzą "nara stara". Nie poświęcać też się nie da, bo potem wyrzuty sumienia lub problemy z zachowaniem czy emocjami  dziecka nie dadzą spać. Jak zatem to pogodzić, jak to połączyć, kiedy chce się opcję  i ja i one??? Nie śpiąc na milionach, nie mając wsparcia w babci, cioci i kimś tam jeszcze, pozostaje opcja MY. Najbardziej tajemnicza ze wszystkich, ale może do zrobienia??? Czacha dymi...