środa, 26 listopada 2014

co za emocje!

Dzisiaj moja córka, niespełna 7 letnia wzięła udział w szkolnych zawodach pływackich. Sama, z własnej woli wystartowała aż trzema stylami. Miała troszkę pietra, wiadomo, jak to przed tego typu wydarzeniem, ale popłynęła. Ja, z radością obserwowałam jak świetnie sobie daje radę i potrafi zorientować się co i jak, gdzie i kiedy. Trochę nie była pewna jakim stylem ma płynąć, ale zapytała pani instruktor i ciach! Popłynęła. I nic nie byłoby w tym nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ja czułam takie emocje, jakich nigdy nie doświadczyłam. Adrenalina połączona z nerwami, dumą i wzruszeniem, coś niesamowitego. Taki koktajl emocjonalny że hej! A przecież sama mówiłam córce, że to przecież tylko zabawa... Nie umiem tego wytłumaczyć, ale pozostałe mamy obecne na zawodach czuły się chyba podobnie, bo dziwny uśmiech nie schodził im z twarzy i nerwowo krążyły wokół basenu. To niezwykłe, że będąc mamą można doświadczyć czegoś podobnego. Domyślam się, że podobne przeżycia i emocje to chyba tylko można poczuć skacząc na bungee. 


wtorek, 25 listopada 2014

mama bierze wszystko

Ostatnio przyglądam się ciekawemu zjawisku. Według pewnej teorii matka zawsze chroni instynktownie swoje dziecko i zapewnia opiekę. Matka bierze od dziecka wszystko co negatywne. Obserwuję swoje dzieciaki i widzę, że ta zasada działa. Kiedy ja przeżywam różne stany emocjonalne od lekkich smuteczków po ciężkie doły to moje dzieci nic takiego nie odczuwają. Są wesołe, beztroskie i zadowolone. Tak jakbym stanowiła barierę ochronną przez wpływami otoczenia tudzież "pola". Moje odkrycie bardzo mnie zaskoczyło, ale też napełniło przekonaniem, że świetna ze mnie mama:) Teraz wystarczy, że ja oddam to co trudne dla mnie swojej mamie i wszystko gra:) Zasada ta działa oczywiście w przypadku każdego, jeśli trapi cię coś ciężkiego powiedz sobie w duchu lub na głos "Mamo, weź to ode mnie" i już tego nie ma! Dla potwierdzenia mojej teorii podam przykład. Kiedy bardzo bolało mnie kolano i cierpiałam z bólu powtarzałam sobie w duchu to zdanie. Moja mama nagle dzwoni do mnie i mówi: "wiesz, co chyba wzięłam od ciebie twój ból, bo nagle strasznie zaczęło boleć mnie kolano", a nic nie wiedziała o moim tajemnym zdaniu:) It works! Dla osób bardziej wierzących zawsze można poprosić wyższe kobiece bóstwo, lub babkę, prababkę lub wszystkie kobiety świata. Love my mama 



wtorek, 11 listopada 2014

Wartościowa nuda

Przeczytałam niedawno artykuł o tym, że w dzisiejszym świcie każda mama jest skazana na frustrację. Związane jest to ponoć z faktem, że wyścig szczurów zaczyna się już bardzo wcześnie a lista umiejętności które powinny przyswajać maluchy jest bardzo długa. Nie każda mama ma finansowe zasoby, aby zapewnić dziecku lekcje tańca, tenisa, angielskiego, pływania itp. A przecież już dziesięciolatek powinien te wszystkie umiejętności nabyć. I tu rodzi sie frustracja, bo jak mnie nie stać to oznacza, że niezapewniający dziecku dobrego startu, a to oznacza, że nie jestem wystarczająco dobrą mamą... Ja mam inny pogląd na tentemat, choć przyznaję, że momentami ulegam presji doszkalania dzieci w coraz to nowych dziedzinach. Zaraz jednak się zatrzymuję, bo wracają wspomnienia z czasów kiedy to ja miałam wypełnione każde popołudnie zajęciami, a nawet sobotnie poranki. Super, że teraz znam języki, super, że posiadam liczne umiejętności, które rozwinęły mnie, ale w dużej mierze nie są przydatne do życia. To zyskałam, a co straciłam to czas wolny, możliwość pońudzenia się i poznania siebie oraz Odnalezienia tego co lubię a czego nie lubię robić. Zawsze wszystko było narzucone, zaplanowane. Dużo czasu zajęło mi wyłuskanie  z tego gąszcza prawdziwej pasji i siebie. Dzisiaj ograniczam dodatkowe zajęcia dzieciom do tych naprawdę niezbędnych i tych, które same wybierają bo sprawiają im przyjemność. Większość czasu zostawiam im na zabawę i na czas spędzony wspólnie nawet jeśli oznacza wspólną nudę na kanapie. Nuda jest wartościowa i bardzo bardzo twórcza.