wtorek, 16 grudnia 2014

w świecie "i"

Jak wychować dziecko w świecie "i" tak, aby miało wpojone wartości, które są ważne, tak, aby nie szalało za każdym nowym gadżetem i żeby miało prawdziwe poczucie wartości, a nie to, które zyskuje się przez posiadanie? Oto wyzwanie na miarę naszych czasów, w których wszystko jest tak powszechnie dostępne, że aż nudne. Dzieci jarają się nowymi postaciami z kreskówek i to jest ok. A stosy zabawek wysypują się z szafy i już nie ma gdzie upychać. A czym bawią się moje pociechy? Córka szyje misie i rysuje, a synek kocha miecze z patyków a największą frajdą jest spacer i wypatrywanie marek aut oraz pieczenie ciasteczek. Oczywiście na Święta dostaną nowy zestaw tego i owego, no bo jakoś tak trudno nie kupić, ale ich zainteresowania dają do myślenia. Nie chcę, aby moje dzieci wpadły w tory kupowania i posiadania. Owszem fajnie jest od czasu do czasu kupić coś fajnego, ale uganianie się za kolejnymi numerami z kolekcji to jakoś nie ten świat, którego chcę ich uczyć. Każdy żyje inaczej i ma do tego prawo. Chcę pokazywać dzieciom, że nie trzeba robić tego samego co inni, a tym bardziej mieć. Chcę dać im możliwość widzenia i czucia czegoś więcej. Nie chcę mieć spersonalizowanych dzieci w ich osobistych katalogach i folderach. Nie chcę, żeby musiały zabijać się o kolejny model, bo szybszy, bo lepszy. Nie chcę, aby wpadły w szpony szybkiego świata bez refleksji. Jak to zrobić - pewnie sama muszę z niego wypaść na dobre i przestać  pędzić za króliczkami i naprawdę się zatrzymać. Dzisiaj wybieram świat My. 


wtorek, 2 grudnia 2014

kochać to znaczy zawsze to samo?

Jeśli jesteś mamą więcej niż jednego dziecka pewnie nie raz przez głowę przeszła tobie myśl, że to jedno to jest takie, a to drugie owakie i że czasem trudno jest nie 'woleć' któregoś. Dzieci  kocha się tak samo mocno i za każde można dać się pokroić, ale moje obserwacje i doświadczenie pokazują, że każde kocha się inaczej. Inaczej nie oznacza mniej czy więcej.  Każde dziecko wzbudza inne uczucia w rodzicach. Z jednym ma się większą duchową więź, z drugim czy trzecim lepsze porozumienie w życiu codziennym, albo lepszy flow na zabawę czy rozmowy. Tak to już chyba jest. Jak w życiu - można kochać i lubić wiele osób, ale wg mnie zawsze te uczucia są inne w zależności do kogo są kierowane.  Z roli mamy stwierdzam, iż jest to trudne, bo dzieci oczywiście czują to i są o siebie zazdrosne. Zawsze i wszędzie, bo jeszcze nie poznałam rodzeństwa czy to młodego czy starego, które nie byłoby o siebie chociaż trochę zazdrosne w jakiś kwestiach. Dzieci mają swoje subiektywne odczucia i zawsze znajdzie się coś, co robimy a czego nie zauważamy, o co jedno będzie zazdrosne. Staram się jak mogę być jednakowo dla obydwojga swoich pociech, ale czasem to przypomina szaleństwo. Może czas przyznać jednak, że z jednym wolę spędzać czas na rozmowie albo wspólnym tworzeniu a z drugim na bitwach na poduszki? Może nie ma co świrować i robić to co wynika naturalnie z relacji? I tak za 20 lat coś mi wypomną...:)