środa, 30 maja 2012

Samodzielne poranki

Nie sądziłam, że tak szybko tego doczekam, ale stało się!!! Efekty mądrego podejścia do dzieci zaczęły procentować. Zamiast pobudek wczesnym rankiem, zaczęłam się wysypiać. Moja sprytna czterolatka samodzielnie dba o wszystkie swoje poranne potrzeby. Sama robi sobie śniadanko, przy okazji też dla swojego młodszego braciszka:) Jak coś rozleje to bieże ściereczkę i sprząta. Potem sama wykonuje swoją poranną toaletę. Sama się ubiera i na dodatek słyszę od niej: mamusiu, ty sobie jeszcze pośpij, a my sie sami pobawimy... Super, że moja praca i wysiłek się opłacił:) Witajcie dłuuugie poranki

poniedziałek, 21 maja 2012

W piaskownicy

Spędzając mnóstwo czasu na placykach i w ogródkach dla dzieci stwierdzam, że są to miejsca, gdzie doświadczam najwięcej współczucia, radości i empatii. Rodzice, wymieniają się porozumiewawczymi, pełnymi ciepła spojrzeniami, dzieci szaleją. Placyk to miejsce, gdzie wiadomo o co chodzi. Chodzi o zabawę i fajnie spędzony wspólnie z dziećmi i innymi dorosłymi czas. To miejsca, gdzie doświadcza się wspólnoty, jedynej w swoim rodzaju. Dla dzieci wspólna zabawa w piaskownicy to pełnia szczęścia i chyba najbardziej naturalne środowisko.
Jako mamie, bardzo brakuje mi takich wspólnotowych klimatów, przestrzeni, takich piaskownic dla dorosłych, gdzie mogłabym być bliżej innych mam, wymieniać poglądy, opinie, spostrzeżenia, uczyć się, czuć się cześcią większej całości. Jakoś to współczesne macierzyństwo jest takie trochę zamknięte w czterech ścianach. Lekko ożywa wiosną i latem, przenosi się w plener,  a potem znowu zamyka się i chowa po kątach. Zimą zawsze wymianiam się z koleżankami oklepanym frazesem - byle do wiosny. A wiosna w tym roku tak późno przyszła....


poniedziałek, 14 maja 2012

Kto jest tutaj szefem?

Wychowując dzieci słyszę to tu to tam, że to ja powinnam rządzić, a dzieci siedzieć cicho i się słuchać, bo sobie z nimi nie poradzę, bo wejdą mi na głowę, bo śmo i owo. Zatykam uszy, bronię swoich racji albo udaję mało stanowczą,  kobietkę typu beta. A tak wogóle  to wiem swoje. Dzieci to ludzie, tacy sami jak wszyscy inni, a moją rolą nie jest bycie ich szefem.  Nie mam ochoty nikim zarządzać, ani pokazywać swojej siły, czy wyższości. Ważne jest dla mnie wzajemny szacunek, zrozumienie i dogadanie się. Wiadomo, że jako osoba dorosła modeluję sposób funkcjonowania dzieciakom. Chcę nauczyć dzieci demokracji, nie szukania wyższej  racji. Tyle się można nauczyć od dzieci, że ważniejsze od szefowania jest wspólna wymiana i uczenie się od siebie. Dzieci i ryby głos mają i chwała tym co ich uważnie słuchają:)