niedziela, 25 marca 2012

Wash and Go


Wash and Go czyli jak  pogodzić dwie życiowe role – matki i kobiety?
Zostałam matką ponad cztery lata temu. Kobietą byłam od – hmm,  właściwie nawet nie wiem kiedy, bo trudno jest określić granicę kobiecości. Dawniej pierwsza miesiączka i towarzyszące jej rytuały stanowiły granicę między światem dziecka a światem kobiet. Dzisiaj? Brak rytuałów, brak grona starszych kobiet, które wprowadzają do ich świata, granice w tym temacie nie są ostre. 
Dla mnie kobiecość kojarzy się nie tylko z dbaniem o urodę i kupowaniem ciuchów, ale też z dostępem do  energii,  która jest blisko związana z naturą, jej rytmem, mądrością, przepływem, z kreatywnością, intuicją i  duchowością. Biorąc pod uwagę wymienione aspekty kobietą stałam się kilka  lat temu.  Jednakże pełni  kobiecości doświadczyłam zostając matką. Zastanawiam się czasem czy będąc matką obie role w ogóle można rozpatrywać osobno, czy one się właśnie uzupełniają i dopełniają? 
Chyba tak jest, gdyż będąc matką nie umiem odgraniczyć siebie-kobiety, bo jestem już kobietą-matką. Chociaż od czasu do czasu  fajnie jest poczuć się tylko kobietą. Płynąć z rytmem zająć się sobą, zauważyć  na sobie jakiś męski wzrok, odwzajemnić posłany uśmiech, odczuć  flircik zainteresowania. To miłe czasem słuchając intuicji wyskoczyć gdzieś w eleganckiej sukience. Ze zrobionymi paznokciami i fryzurą zostawić całe macierzyństwo za drzwiami restauracji. Miło jest realizować się zawodowo i  tworzyć nie tylko obiadki. Używać siły kreatywność w pełni.  Robić te wszystkie rzeczy, które określają mnie jako kobietę. Tyle, że...
Wszystko co robię, kim jestem dzisiaj jest nierozerwalnie związane z faktem, iż jestem matką. Dwie role we mnie przeplatają się, łączą, dopełniają, inspirują nawzajem, dodają mi energii, wartościują moje życie.  Doświadczenia bycia matką wzbogacają moją kobiecość o nowe wymiary (czasem rozmiary, zwłaszcza zimąJ). Sprawiają, że czuję się bliżej siebie, natury, materii i życia. Bycie matką to naturalna sprawa w mojej kobiecości. Cudownie inspirująca, czasem na maxa męcząca - rola dopełniająca kobietę we mnie.

czwartek, 22 marca 2012

Matka Perfekcjonistka poznaje Wystarczająco Dobrą Matkę


MP (Matka Perfekcjonistka): Droga pani, czy może mi pani przybliżyć co to właściwie znaczy Wystarczająco Dobra Matka? Przyznam się, że brzmi to dosyć podejrzanie. Czy matka może być w ogóle wystarczająco dobra?

WDM: Oczywiście, droga pani, Wystarczająco Dobra Matka to matka na miarę swoich możliwości i ograniczeń.

MP: To matka może mieć jakieś ograniczenia, jakąś miarę swoich możliwości? Przyznam, że brzmi to, jakby była pani leniwą egoistką, a do tego nie kochała pani swoich dzieci.

WDM: Oh, to daleko posunięte wnioski. Wiem na ile mnie stać, ile mogę dać żeby nie przekroczyć swoich granic. Dzieci kocham ponad życie, ale siebie też:)

MP: Ale przyzna pani, że czasem nie chce jej się zajmować domem, że nic pani nie ugotuje, nie wyprasuje wszystkich ubranek, nie pobawi się z dziećmi, tylko skupi się pani na facebooku.

WDM: Tak, oczywiście, przyznaję, czasem naprawdę nie chce mi się zrobić żadnej z rzeczy, które pani wymieniła. Jak mi się nie chce, to nie robię, albo czatuję z koleżanką na fejsie.

MP: Jestem oburzona! Jak tak można, żyć w bałaganie i pozwolić, aby dzieci miały nieuprasowane ubranka, nie ugotowany dwudaniowy posiłek a do tego, żeby biegały bez celu po domu. To egoizm i lenistwo!

WDM: Droga pani, odrobina zdrowego egoizmu pozwala mi zachować zdrowe zmysły i nie oszaleć. To, że czasem umiem sobie pozwolić na chwilę luzu nie znaczy od razu, że jestem leniwa.

MP: Ciarki mnie przechodzą jak to pani mówi. Ja zawsze mam wszystko pod kontrolą. Codziennie wykonuje swoje zadania według ustalonego planu. Jak tylko wstanę rano o 6 to od razu biorę się do pracy. Gotuję obiad, sprzątam, nastawiam pranie, robię śniadanie dla wszystkich domowników, szykuję im uprasowane ubrania.

WDM: A kiedy pije pani poranną kawę? Bo ja bez dużej czarnej nie rozpoczynam swego dnia.

MP: Dopiero jak perfekcyjnie wykonam swoje zadania.

WDM: To chyba wieczór już wtedy jest? Nie za późno na kawę?

MP: Oh, niech pani daruje sobie ten sarkazm. Staram się, aby wszystko było idealne.

WDM: To chyba jest pani bardzo zmęczona.

MP: Zmęczenie? Nie proszę pani, w moim codziennym planie nie ma na to miejsca.

WDM: A mnie strasznie zmęczyła nasza rozmowa i idę na drzemkę.

MP: Drzemka w ciągu dnia!!!! Ależ to niedopuszczalne! A kto przygotuje obiad, zajmie się dzieckiem i odkurzy?

WDM: Dzisiaj nie będzie obiadu, dziecko zaśnie ze mną, a odkurzy mąż:)


wtorek, 20 marca 2012

Czy matka to jeszcze człowiek???


Matko  - nie narzekaj! Usłyszałam od swojej nowej sąsiadki, kiedy wyprowadzałam na spacer swoje dwie pociechy a ona wyprowadzała swojego małego pieska. 

Matko – nie marudź! Słyszę mniej więcej raz na dwa tygodnie od męża, który ciągle marudzi.

Matko – nie chciej niczego poza siedzeniem w domu i wychowywaniem dzieci! Słyszę głos systemu społecznego, który wcale nie ułatwia matkom powrotu do pracy.

Matko – nie choruj! Słyszę głosy pracodawców, którzy nieprzychylnie patrzą na zwolnienia.

Matko – dawaj sobie ze wszystkim radę sama! Słyszę głos kultury, który promuje bycie dzielną, zaradną, odpowiedzialną, niezłomną i samodzielną!

Matko – nie odpoczywaj! Słyszę głos systemu, któremu wygodnie jest kiedy nie daje mi prawa do zmęczenia.

Matko – czy ty w ogóle możesz być jeszcze człowiekiem???

niedziela, 18 marca 2012

Niedzielny frustranek

Wiosna. uwielbiam wiosnę. robi się ciepło, ptaszki ćwierkają, przyroda budzi się do życia. tak, budzi się i to coraz wcześniej! kochane pociechy moje płynąc z rytmem natury wstają razem z kurami. jak to się dzieje! mieszkamy w mieście i żadnych kur nie słychać, rolety zaciemniają pokój na maxa. one budzą się i już.  liczba przesypianych przeze mnie godzin drastycznie maleje. liczba sfrustrowanych myśli rośnie. przypominam sobie nauki mądrych mistrzów: akceptacja, om mani parabami, nie przywiązywanie się do uczuć i myśli, oddech, jama jama bimbarama. w obliczu senności rzucam cudowne zen-nony w kąt i naciągam kołdrę na głowę. szturcham pana P, ani drgnie. jak zwykle. mistrzowie mówią tyle o porzucaniu złudzeń. a ja nadal się łudzę. nadal umawiam się, obrażam, złoszczę, wyciągam konsekwencje. a on nadal śpi. zadziwiające, że dorośli nie podążają za rytmem natury z taką oczywistością jak dzieci...
moi mali mistrzowie są chętni iść już na spacer. jest 8 rano, w niedzielę,  Wiosning w pełni.
kawyyyyy!!!!!  


czwartek, 15 marca 2012

Koleżanki singielki



Pobudka codziennie o 7 rano, nawet w weekend. Pranie, sprzątanie, prasowanie na okrągło. Dowieźć dzieci do dentysty, pojechać przez całe miasto po nowe buciki, umówić szczepionkę, ortopedę, zrobić zakupy, pobawić się i na koniec dnia uśmiechnąć do męża. Tak wygląda wspaniałe życie w rodzinnym kręgu. Jak tylko uda mi się wyskoczyć wieczorem na tańce z koleżankami, z częstotliwością mniej więcej raz na miesiąc, to zazdrość ściska moje cztery litery. Oto ONE. Wolne, niezależne, zapraszające fajnych kolesi do swoich M4. Koleżanki – singielki. Żyją pełnią życia, wyjeżdżają na wakacje do Tajlandii, kupują nowe ciuchy, imprezują. Nasze spotkania spędzają mi sen z powiek. Nie tylko dlatego, że zawsze imprezujemy do białego rana. Zazdroszczę im. Zaraz po takim upojnym wieczorze wracam do swoich kochanych pociech i ledwo jestem w stanie przeżyć następny dzień a tu przychodzi sms od jednej z NICH, o godzinie 14.00. Właśnie wstałam, kochana, świetnie się bawiłam. Śniadanko z Xem… a ja już od 7 godzin na nogach. Wyć mi się chce. Auuuuu.


Niedziela. Jak zwykle rozmyślam, że mimo tej całej harówy z dzieciakami, kłótniach z mężem o to kto w zeszłym tygodniu pospał dłużej
 jest mi dobrze. Udało mi się stworzyć podstawową komórkę społeczną. Nie mam ciśnienia, że tu 30-tka na karku a ja nadal sama. Nikt mi głowy nie suszy, że to już czas  na dzieci i na męża. Ten punkt programu mam już odhaczony. Intensywnie wykonując organiczną pracę u podstaw, nawet powoli zaczynam czerpać zadowolenie z bycia matką. Konfrontuję się z trudnymi uczuciami, ze swoimi demonami, ze swoimi słabościami, ale daję i biorę miłość i uczę się od swoich dzieci baaardzo dużo o sobie i życiu. Dzieci uczą mnie też bycia Tu i Teraz i jak być bardziej ZEN.


                A ONE może skrzętnie ukrywają swój stres związany z byciem singielką? Zakładają coraz  bardziej obcisłe spodnie, obcasy coraz wyższe, makijaż robią coraz mocniejszy. Kobiety, które wciąż nie mogą/nie chcą znaleźć drugiej połówki, nie decydują się na dziecko. Rozmawiam bliżej, zaglądam głębiej. Ona mówi –  żal mi mojego dotychczasowego życia, beztroski, nie wiem czy będę dobrą mamą, nie chcę być odpowiedzialna za kogoś innego niż ja, boję się, że sobie nie poradzę, że poniosę porażkę. Jak pogodzę pracę zawodową z wychowaniem dziecka, czy dam radę finansowo, kto mi pomoże. Wczuwam się, staram zrozumieć. Fajnie, że dziewczyny chcą ugryźć temat z rozsądnej strony. Chcą zaplanować, czuć się pewnie, wiedzieć na czym stoją. Decyzja ta, jest trudna i wymaga zastanowienia, gotowości. Niczego nie doradzam, ani nie odradzam. Staram się czuć i pracować nad tym co się pojawia, mając na uwadze własne doświadczenia.



Bycie matką to cholernie trudne zadanie, a do tego odpowiedzialne. Nie da się połączyć bycia singielką z byciem matką. Na jakiś czas dziecko pochłania całą energię i każdy milimetr życia. Ale stawanie się matką to też proces, do którego każda kobieta dostraja się indywidualnie. Nie każda też zostaje matką, niezależnie czy ma dziecko czy nie. To dialog każdej kobiety z matką naturą w nieustannej konfrontacji z codziennością.


Bycie matką przewartościowuje cały świat. A bycie singielką? Kusi mnie jeszcze, choć momenty te są krótsze i trudno mi sobie wyobrazić życie bez ukochanych pociech. Kiedy zostaje się matką, jest się wykluczonym z dotychczasowych grup, a koleżanki singielki już nie chcą się tak chętnie z tobą umawiać, nie chcą słuchać o kupkach, pieluszkach i spacerkach. Te dwa światy to różne światy i tak po prostu jest.

WDM reaktywacja

może niektórzy pamiętają, ale kiedyś zaczęłam pisać bloga pod tym tytułem. potem była dłuuga cisza. poziom frustracji związany z byciem matką nie był wystarczająco wysoki, abym kontunuowała. za to teraz, mmm, nie mogę znieść samotności jaka towarzyszy macierzyństwu. bywają dni, że tv albo komputer to moje jedyne przyjazne twarze i pozorne okna na świat. mam tyle refleksji, słowa cisną mi się na usta, ale czasem nie mam ich do kogo otworzyć. a nawet jak jest ten ktoś to rzadko mnie rozumie. bo zrozumieć matkę może chyba tylko inna matka. tak oto, słów potokiem zalewać będe tego bloga. dzielić się swoimi spostrzeżeniami, refleksjami i mini formami literackimi. może będzie mi trochę lepiej na duszy i wątrobie:)

Wystarczająco Dobra Matka
Marta