czwartek, 14 czerwca 2012

wymiana garderoby

czyli znak, że dzieciaki rosną, zawsze wzbudza we mnie wzruszenie i całą gamę emocji. Wymieniam małe ciuszki na kolejne, które wydają mi się większe, choć wciąż małe. Dzieciaki taaaak szybko rosną. Zanim się obejrzałam moja córka nosi 30 rozmiar buta! A dopiero się urodziła... Chyba będę jedną z tych mam, które do swoich dorosłych dzieci będę mówiła córciu, syneczku. Nie da się chyba inaczej. Jak towarzyszy się człowiekowi od samego momentu poczęcia, pamięta się go jako pulsujący punkcik na ekranie monitora, w uszach dźwięczy pierwszy krzyk to już zawsze widzi się w nim / w niej swego malucha. Miłość matki to najbardziej odjechane, niesamowite i najmocniejsze uczucie jakiego się w życiu doświadcza. Tak jakby miłość była nośnikiem życia, jego kontinuum, przekazem dla kolejnego pokolenia. Ostatnio zastanawiała mnie kwestia, tego, czy ktoś kto tego nie doświadczył może jakoś połączyć się z nurtem życia, z tym właśnie kontinuum. Stwierdzam, że to naprawdę możliwe. Można zregenerować swoje siły witalne i odnaleźć połączenie z naturą, z kontinuum istnienia. Czy w tym wcieleniu, czy w kolejnym, w końcu każdy dostaje swoją szansę i warto ją wykorzystać i odważnie iść dalszą drogą. Myślę sobie i cieszy mnie to, że odzyskując połączenie z Tym Czymś Większym nie można go utracić zwłaszcza kiedy jest się na właściwej ścieżce... np. po dzieci do przedszkola...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz