poniedziałek, 18 czerwca 2012

niedługo wakacje...

z jednej strony cieszę się ogromnie, że to już prawie wakacje i że złapię trochę słońca oraz, że coraz bliżej do 1 września:) A z drugiej strony lekko przerażają mnie dwa miesiące z dwójką maluchów na karku. Przeraża mnie gorąc, marudzenie, spacerki po lesie,  kąpiele w zimnym Bałtyku, grzebanie się w piachu i zabawa w lepienie pączków oraz uważanie na komary, osy, dygotliwe oblukiwanie maluchów w poszukiwaniu ewentualnych kleszczy, sterczenie przed dmuchankami i wydawanie fortuny na lody, baloniki i wakacyjne atrakcje.

 Biorę głęboki oddech i myślę, że to piękny czas i że robię to dla nich, ale z pewnościa wakacje z maluchami to nie jest idealny moment na relaks. Bo jak tu otworzyć książkę, jak one ciągle czegoś chcą? Jeść, pić, przytulić się, kupkę, siusiu, spać? Jak tu poleżec na słońcu kiedy skaczą po mnie i szarpią za włosy? Trochę się nie da... Tata będzie nas wspierał przez dwa tygodnie, no bo akurat tyle może wziąc urlopu. Pozostały czas czeka mnie towarzystwo dziadków. Wiadomo, że metody wychowawcze sprzed pięciu dekad obecnie nie sprawdzają się. Czeka mnie zatem jeszcze dodatkowo masa konfliktów i ćwiczenie się w świętej cierpliwości.

Jak to wytrzymam? Może w tym roku wyjątkowo będę ćwiczyć się w medytacji "tu i teraz", w każdej wolnej chwili będę zwiewać na spacer i szybką sesję jogi. Będę pozytywnie myśleć i cierpliwie akceptować wszystko co się wydarza. Pozwolę sobie od czasu do czasu na kalorycznego loda i na ukochane mohito. Bo grunt to pozytywne nastawienie i kontakt z Istnieniem (mam nadzieję, że z netem też czasem uda mi się skontaktować:)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz