piątek, 22 czerwca 2012

Macierzyństwo jako inicjacja szamańska

Naszło mnie takie oto kojarzenie, że współczesne macierzyństwo przypomina trochę proces inicjacji szamańskiej. Doszłam do tego wniosku, analizując liczne podobieństwa między stawaniem się matką a szamanką. W obu przypadkach dochodzi do 'usunięci' dotychczasowego człowieka i powstanie 'nowego'. Coś w tym jest, bo z pewnością nie jestem już ta Martą, która byłam zanim zostałam matką. Kolejnym aspektem jest 'odcinanie więzi' głównie społecznych i swoiste odosobnienie. Szaman udaje się do samotni, a matka? Z pewnością przez kilka pierszych miesięcy jest mocno odcięta od świata społecznego. Dalej, adept na szamana poddawany jest treningowi, mającemu na celu przesunięcie zachowań związanych z instynktem do zachowań świadomych. Kontaktuje się go wtedy z różnymi zjawiskami biologicznymi. A matka? Ma podobnie, instynkty i jej dotychczasowe zachowania stają się bardziej świadome, przemyślane i działa z poziomów najgłębszej świadomości: planując, ogarniając kwestie związane z jej dzieckiem. Poza tym ma ciągły kontakt z brudnymi pieluchami, wymiocinami, chorobami i innymi 'biologicznymi' atrakcjami. Wreszcie pora na techniki transogenne i kontakty w duchami. Przyszły szaman ma niejako 'zginąć', a kobieta, czyż nie 'ginie' symbolicznie zostając matką?  W celu osiągnięcia transu przydatne są wszelkie monotonne dźwięki, głód, brak snu, szamańska pieśń. Adeptowi pomaga 'mistrz inicjacji'. Matka często musi radzić sobie sama, chociaż czasem pojawia się w jej otoczeniu 'mądra kobieta'. Matka może łatwo osiągnąć stan transowy, biorąc pod uwagę ciąglą deprywację snu i brak czasu na jedzenie. Dziecko funduje całą gamę monotonnych dźwięków, od krzyku, przez gruchanie po wielogodzinne walenie grzechotką czy młotkiem w stół:) Poza tym, jak tu nie wejść w odmienny stan świadomości bawiąc się godzinę w 'A ku ku' czy bujając dziecko w ramionach.  O przewodnią pieść też nie trudno, bo kobieta często śpiewa swojemu maleństwu przeróżne kołysanki. A duch opiekuńczy? Musi się pojawić, aby adept ukończył 'szkolenie' szamańskie. W przypadku matki takim duchem może być ktokolwiek - dobra koleżanka, dobry terapeuta czy wreszcie ktoś z krainy snów.  Tak więc doszukałam się wielu podobieństw. Czy czuję się szamanką? Może troszkę...bo duchy czasem widzę, słyszę i czuję zwłaszcza te związane z chorobami. Myślę sobie, że każda z nas ma w sobie cząstkę mądrej szamanki, która widzi i czuje duuużo więcej zwłaszcza od  kiedy zostaje matką.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz