czwartek, 12 kwietnia 2012

Wietrznia nuuuda

Ospa wietrzna zaatakowała ponad 3 tygodnie temu. Najpierw zachorowała Ma. Po dwóch tygodniach dołączył Mi. Już po pierwszych trzech dniach miałam dosyć, a co dopiero teraz! Ma juz poszła do przedszkola. Co jedno dziecko w domu to nie dwoje, ale i tak wariuję. Mały nie może wychodzić na dwór jeszcze kilka dni. Zabrakło mi pomysłów już co robić ze sobą w domu. Z nudów zabrałam sie za prasowanie. To straszne, ale ile można siedzieć na fejsie, oglądać stare zdjęcia, filmy, czytać i gapić się w okno. Jeśli nie równoważy się tego inną aktywnością, poza domem, wśród ludzi - to naprawdę krótko. Moje odosobnienie sięga zenitu. - Ciuciuciu, blablablaaa -  tyle dźwięków w ciągu dnia zwykle uda mi się zamienić z dzieckiem. Albo - chcesz soczek? Tak? Zaraz ci dam. A może coś zjesz?  No i jak tu nie oszaleć? Rozmowa z samą soba naprawdę nie jest aż tak fascynująca. Kilka przelotnych słów przez telefon zamieniam z koleżanką, z mężem. Poza tym zatapiam się w nudzie. Grzęzne zwyczajnie, jak w błocie, nie mogę się z niej wydostać. Łapię się byle czego, ale i to już nie wystarcza. Wietrzna nuda poprostu. I mały próg tolerancji na. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz