Jestem matką. Wystarczająco dobrą matką, czyli na
miarę swoich możliwości i ograniczeń. Mam wrażenie, że o macierzyństwie wiem
wszystko. Jednak poczucie winy dopada mnie średnio 5 razy na dzień. Bycie matką
to ciągłe wybory, ciągłe podejmowanie decyzji.
Czy kupiłam dobre pieluchy, czy nie spędzam z dzieckiem za mało czasu,
czy to że wyszłam i zostawiłam małego z babcią to znak, że jednak jestem złą
matką? Upory wyrzutów sumienia ścigają mnie po całych dniach. Nie pozwalam im
przejąć nade mną kontroli. Oddycham, tłumaczę sobie że nie małemu nie dzieje
się żadna krzywda, że kocham go ponad życie.
Staram traktować poczucie winy
jako strażnika moich poczynań. Przecież chcę być dobrą mamąJ
Wyrzuty sumienia dotyczą codziennych kwestii i zmagam
się z nimi odkąd zostałam matką.
Przestałam karmić piersią, może za wcześnie? Daję
małemu butelkę na noc, a czasem też w nocy. Czy przez to będzie miał
próchnicę - gryzę się rano. Kolejnej
nocy nie zapomnę na pewno wytrzeć mu ząbków pieluszką. Poza tym, przecież muszę
wracać do pracy, a wtedy i tak nie będę mogła karmić piersią. Może jednak będę
odciągać pokarm? Nie, no zaraz będę przecież 8 godzin w pracy więc jak to
zrobię? Ale przecież karmienie jest
takie miłe. Płakać mi się chce. Czy ktoś w ogóle mnie słyszy? Mąż jak zwykle
wywraca oczy do góry kiedy próbuję z nim porozmawiać. Nikt mnie chyba nie
rozumie, a dla mnie to naprawdę trudne. Pożegnanie z karmieniem piersią wymaga
morza łez. Chyba lepiej sobie popłaczę.
Jeju, znowu pozwoliłam starszej córce oglądać za dużo
telewizji. Co ze mnie za matka! Ale naprawdę czasem nie mam siły. Włączenie
bajek i krótka drzemka to jedyne wyjście z sytuacji. I znowu to okropne
poczucie winy. Dziecko na pewno uzależni się od telewizji, będzie miało popsuty
wzrok i koszmary w nocy. Wiem, włączę jej bajkę po angielsku, w ten sposób
przynajmniej oglądanie będzie pożyteczne, potem przełączę na program
edukacyjny. Zdecydowanie moja drzemka mi się należy!
O ranę, ile pieluch w koszu! Zaśmiecam środowisko tymi
jednorazówkami, może lepiej sięgnę po tetrowe? W ten sposób będę bardziej Eko. Nie,
używanie tetrowych pieluch mnie przeraża. Do tych wszystkich obowiązków, które
mam pranie pieluch wieczorem mnie wykończy. Przecież pralka tez zużywa prąd, do
tego dochodzą detergenty. Lepiej oszczędzę czas, trudno, nie wyobrażam sobie
ciągłego prania i spotykania się z zawartością pieluch w takim wymiarze. Tak,
ale przecież tetra nie odparza pupy. Jest zdrowsza. Nie, no oszaleję! Trudno,
zostaje przy jednorazówkach. W końcu cały świat ich używa.
Otwieram lodówkę. Co ja dzisiaj zrobię na kolację?
Kurczak był już trzy razy w tym tygodniu, jajka też. Serki są takie niezdrowe. Kątek
oka dostrzegam parówki! Czas przygotowania – 5 minut i moje dzieci je
uwielbiają, ale przecież to sterta śmiecia. Ale jaka smaczna.. sama tez lubię
parówki z ketchupem. Łamię się. No dobra, ten jeden raz mogą zjeść coś mniej
zdrowego. Przecież nie zaprowadzam ich
do śmieciowych restauracji. Są częścią tego świata, w którym pełno niezdrowych
rzeczy. Zjedzenie raz parówek na pewno im nie zaszkodzi.
Za tydzień wracam do pracy. Chyba tego nie przeżyję.
Mam już opiekunkę. Ale co ze mnie za matka, że
zostawiam dziecko z opiekunką. Na pewno będzie płakać. Ale nie mogę
inaczej. Nie damy sobie rady finansowo. To i tak lepsze niż żłobek. A może
żłobek jest jednak lepszym wyjściem? Moja teściowa wzbudza we mi okropne
poczucie winy. Co to za kobieta i kto jej dał prawo , żeby tak mnie krytykować.
Przecież muszę wracać do pracy. Lepiej
sama by pomogła, zamiast tylko wygłaszać swoje litanie na mój temat. Okropność!
Ale to jeszcze tydzień.
Nieee no, znowu nakrzyczałam na małą. Ale musiałam.
Tak ją prosiłam żeby nie budziła małego, a ona znowu to zrobiła. Nakrzyczałam,
a teraz ona płacze. Okropna ze mnie matka, ale to było silniejsze ode mnie!
Oddycham, liczę do dziesięciu i obiecuję sobie, że to już nigdy się nie
powtórzy. Chyba za mało śpię. Ale to przez to, że cały dom i dwójka dzieci jest
na mojej głowie! Mój sprytny mąż siedzi sobie w pracy do wieczora i ma wszystko w nosie. Zawsze
wykręca się pracą i powtarza swoją ulubiona mantrę, że on pracuję, a ja
przecież siedzę w domu. Co on sobie w ogóle wyobraża, że ja leżę po całych
dniach na kanapie! Na pewno teraz popija
sobie kawkę i śmieje się z kolegami. To
wszystko przez niego! Nie daję sobie rady sama.
Jeszcze do tego wymuszanie ciągłego kupowania zabawek,
lizaków i soczków. Skąd ja mam brać na to wszystko kasę? Życie jest tak drogie,
a tu jeszcze te ciągłe żądania. Stanowczo odmawiam, a mała obraża się na mnie.
I znowu poczucie winy. Czy ono kiedykolwiek zniknie? Czasem mam wrażenie, że
jest jak PMS, pojawia się z taką regularnością, nie da się z nim wiele zrobić i
doprowadza mnie do szału.
Jeśli czasem doświadczasz podobnych odczuć, nie martw
się, nie jesteś sama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz